(fot. Platforma X)
Od kilku miesięcy przyglądamy się jak powoli neokomuna rozkłada Polskę, rozwalając wprost w bolszewicki sposób polską rację stanu. Zaczęło się wszystko od zajęcia publicznej telewizji, później niszczenia instytucji i teraz wprowadzania narracji historycznej neokomuny jako jedynej i słusznej dla nowej i uśmiechniętej Polski.
Czystki neokomunistów zakładają m.in. wyrzucanie bohaterów z instytucji publicznych i edukacji, wstrzymywanie projektów muzealnych oraz rozkładanie na łopatki instytucji historycznych. Wczoraj poszły w eter informacje, że od 2025 roku zamknięte zostaną jeszcze jedyne polskie programy telewizyjne o profilu historycznym (TVP Historia, TVP Dokument, TVP Nauka). A do tego był news o „nocnej zmianie” w Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, skąd z głównej wystawy zniknęli polscy bohaterzy, stanowiący fundament współczesnej historii Polski. Powstają zatem pytania… Kim jesteśmy? Dokąd dążymy i jak to się dla narodu polskiego skończy?
Politycy komentatorzy
Od pól roku przyglądamy się tym wydarzeniom z podenerwowaniem i obserwujemy polityków na prawicy, cierpliwie czekając na skuteczne działanie w zatrzymaniu demontażu państwa, ale niestety nic takiego na horyzoncie nie widać i raczej chyba w obecnym układzie politycznym nie zobaczymy. Na polskiej scenie politycznej nie ma mężów stanu, którzy nie tylko by stanowczo sprzeciwili się takiej polityce, ale by zaproponowali stanowcze rozwiązania i działania, które należałoby podjąć już dziś. Nam zaczyna po prostu brakować odważnych ludzi.
My natomiast obecnie mamy „polityków komentatorów”, którzy uprawiają publicystykę komentatorską w mediach. Ta polityka polega na rywalizacji międzypartyjnej mającej wyłonić najbarwniej skomentowany bieżący temat dnia. Politycy prześcigają się w tym kto puści barwniejszego tweeta, który inni będą powielać z komentarzem zachwalającym jego talent. Nie ma teraz na naszej scenie politycznej ani jednego polityka, który by w tej rywalizacji proponował konkretne rozwiązania danego tematu czy problemu. To chyba wszystkim zaczyna się przejadać. Co najgorsze, sytuacja pokazuje, że wśród polityków, obojętnie jakiej opcji, nie ma obecnie ludzi, którzy by próbowali zatrzymać obecny dziś problem chorej i niebezpiecznej polityki historycznej neokomuny. A najsmutniejsze w tym jest to, że nasza tzw. „prawica” zaczęła uprawiać politykę przez, którą chce służyć nie tylko Bogu ale i mamonie. Mam wrażenie, że tu już nikomu nie chodzi o Polskę. Wszystko jest po to by wygrać kolejne wybory i tyle.
Prezydent „białych” i „czerwonych”
Jednym z tych, który włączył się wczoraj w ogólnopolski dyskurs o wystawie Muzeum II Wojny Światowej był prezydent naszego miasta Stalowej Woli Lucjusz Nadbereżny, który po wczorajszych wydarzeniach zadał na platformie „X” (wcześniej Tweeter) pytanie: „Kto i dlaczego chce pisać historię Polski bez nich?!” (mowa o zlikwidowanych bohaterach).
Stawiając takie pytanie widać, że prezydent Stalowej Woli chciał wywołać pod swoim tweetem dyskusję. Tylko w jakim celu? Nie będę spekulował i oceniał tego tweeta. Niech każdy sam to oceni. Ale biorąc pod uwagę, że prezydent sam uprawia w Stalowej Woli dziwną politykę historyczną, rodzi to we mnie różne emocje. Ale jeśli prezydent Nadbereżny rzeczywiście troszczy się o to kto i dlaczego chce ktoś pisać historię bez rotmistrza Pileckiego, ojca Kolbe czy rodziny Ulmów, to powinien i on sam zadać sobie pytanie w kontekście jego działań jakie podjął w upamiętnieniu komunisty Zdzisława Malickiego? Dla kogo i dlaczego pan prezydent stanął u boku byłych komunistów i wraz z nimi upamiętnił innego komunistę o wprost rażących zasługach? Komu ma to służyć? Bogu czy mamonie?
Jako Fundacja dbająca o pamięć o bohaterach apelujemy do polityków aby zło nazywali po imieniu i by podejmowali zdecydowane działania w zwalczaniu tego zła. Nie można Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek. To prowadzi na manowce.
Marek Wróblewski
prezes Fundacji KEDYW